Sezon szybowcowy ( 2025 ) powoli dobiega końca. Pogoda w tym roku nie rozpieszczała nas zbytnio, bo trudno było latanie zaplanować z większym wyprzedzeniem. Udało mi się jednak na koniec września trochę „powisieć”. To był dla mnie wyjątkowy lot.
Mógłbym napisać, że czekałem na tę chwilę całe życie, a przynajmniej ostatnie dwa sezony, ale to nie do końca byłoby prawdą. Zacznijmy od tego, że pierwsze loty samodzielne w ramach szkolenia podstawowego robi się już po 6-8 dniach dość intensywnego latania. Zwykle te loty wykonuje się w spokojnej atmosferze, bez wiatru i turbulencji, jednak loty po kręgu to dopiero początek przygody. Prawdziwa zabawa zaczyna się później gdy zaczynamy latać na termice.
Niestety szybowcowa aktywność jest sezonowa, bardzo zależna od pogody. Dodatkowo trzeba podkreślić, że od strony organizacyjnej jest to sport mocno zespołowy, co ma swoje plusy i minusy. Są również realia życia, praca i rodzina, więc nie zawsze udaje się to wszystko poukładać pod latanie. Poza tym każdy z nas jest inny, każdy przyswaja wiedzę na swój sposób i swoje tempo. Zawsze jednak, zwłaszcza na początku trzeba się wykazać determinacją i cierpliwością.
Szkolenie szybowcowe zacząłem w Pruszczu i tak zwana “podstawówka” poszła w miarę sprawnie. Potem zaczęły się “schody” i czułem, że czegoś tu brakuje, że można lepiej, dłużej, wyżej, dalej….
Poszperałem trochę w Internecie no i znalazłem Pomorską Szkołę Szybowcową, która na co dzień lata w Borsku. Szybki telefon do instruktora Tomka, potem spotkanie, przeniesienie “papierów” i teraz PSS to moje miejsce!
Lotnisko w Borsku ma bardzo dobrą lokalizację, z dala od komunikacyjnych lotnisk, praktycznie bez ograniczeń. Wiedziałem że szkolenie będzie łatwe i dużo przyjemniejsze niż w mieście….
No i te widoki… skradną serce każdego!
Szkolenie szybowcowe to ciągłe pogłębianie wiedzy i wyrabianie właściwych odruchów potrzebnych do bezpiecznego i efektywnego latania. Najważniejsze w tym wszystkim są start i lądowanie. Jak coś pójdzie nie po naszej myśli to musimy wrócić na ziemię i trzeba to zrobić bardzo precyzyjnie, a przede wszystkim bezpiecznie. Uczymy się zachowywać spokój i działać w sytuacji podwyższonego ryzyka i deficytu czasu, aby nie popełnić błędu i wykorzystać nabytą wiedzę oraz doświadczenie. Jeżeli to opanujemy przechodzimy do wymarzonych samodzielnych lotów na termice, które dają naprawdę wiele radości, poczucia wolności i spełnienia.
Osobiście jestem osobą, która stawia sobie wysoko poprzeczkę i przy tym jest dość niecierpliwa. Nie lubię jak coś mi nie wychodzi, a wiem, że mogę to zrobić lepiej. W tym sporcie niestety trzeba mieć dużo cierpliwości i do samego sportu, i do samego siebie. Ja chciałem wszystko na już, na teraz… nie zawsze się tak da. Nie jest to też zdrowe….
W końcu jednak zaczęło „wychodzić” 😊, doczekałem się i teraz tak łatwo tego nie oddam.
Wracając do tego dnia i tego lotu wszystko poszło zgodnie z planem. “Pasy, kabina, radio, hamulce, trymer”, znak ręką, start, “szybowiec ruszył” i już po chwili byłem sam w powietrzu. Po starcie udało się uzyskać przyjazną wysokość dzięki której wiedziałem, że ten lot będzie dłuższy niż poprzednie.
Po odpowiednim wytrymowaniu, nasz „Janus” w zasadzie pilotował się sam bez użycia większej siły na sterach 😊. Trymer jest ważny – ułatwia pilotowanie, zmniejsza siły na drążku, co jest przydatne zwłaszcza podczas długich lotów.
W tym dniu nie było większej szansy na dobrą termikę. Warunki były dość trudne, wiał silny wiatr w osi pasa i trzeba było uważać żeby podczas krążenia nie zagapić się. Nie mam jeszcze dużego doświadczenia, więc skupiłem się na lataniu w takich miejscach by cały czas mieć bezpieczny powrót do lotniska.
Kilka zakrętów w lewo, kilka w prawo, trochę lotu po prostej wraz obserwacją otoczenia i 45min lotu minęło bardzo szybko…. Za szybko! 😊 To było niesamowite przeżycie dla mnie.
Samo lądowanie przebiegło sprawnie, miękko, z zatrzymaniem na wysokości “kwadratu”, więc uśmiech instruktora kiedy do mnie podszedł po locie był jak najbardziej zasadny 😊. Widziałem, że był ze mnie zadowolony.
Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia…. Szkoda, że już nie ma letniej pogody. Po tym dniu wiem, że jestem gotów do dłuższych lotów na termice, że jestem dobrze przygotowany do tego żeby polatać dłużej samemu. Wiem, że mogę myśleć o lataniu w przyszłym sezonie po trasach. Już nie mogę się doczekać!
Zapraszam wszystkich do Borska na loty, a może do zapisania się do nas na szkolenie szybowcowe.
Naprawdę warto!
tekst: Bartek ( PSS )
zdjęcia: PSS
Od redakcji:
W trakcie pisania i edycji tego tekstu ( październik 2025 ) Bartek wykonał jeszcze kilka lotów termicznych czym bardzo poprawił sobie humor i praktycznie wylatał cały program do licencji SPL.
U nas sezon się nie kończy!!!
